Po sesji zdjęciowej nad jeziorem pojechaliśmy z przystankami do Larvik. Dostalismy bardzo ładny, dopieszczony domek i wybraliśmy się do miasteczka na poszukiwanie sklepu. Tutaj się okazało, że Coop, który znaleźliśmy poprzedniej niedzieli był tylko wyjątkiem potwierdzającym regułę, że sklepy w Norwegii w niedzielę są zamknięte. Zycie uratowała nam stacja benzynowa, pizza i frytkami, które upiekliśmy w piekarniku. Poobiednie popołudnie i wieczór spędziliśmy na plaży.
Wieczorem właściciel przyszedł do nas pogadać i troche ubolewał, że Polacy którzy przyjeżdżają do Norwegii do pracy nie chcą uczyć się ich języka i się izolują.
Wieczorem na tarasie dokończyliśmy nasz gin oglądając deszcz perseid (perseidów?)