Znowu daliśmy się porwać na przejażdzke po okolicy. Chyba zdaliśmy egzamin na towarzyszy wycieczek, bo Andy zaproponował wyjazd do miasteczka w którym pracował przez wiele lat.
Worcester ( czyta się Łuster-bądż tu madry i nadążaj za regułami pisowni), położony jest nad kanałem, którym można się dostać do Birmingham po pokonaniu kilkudziesięciu śluz. Pierwsza i jedyna jak dotąd nasza próba przejechania tej trasy z B'ham na rowerach skończyła się niepowodzeniem, z braku mapy. Na obrzeżach miasta kanał "chowa sie" na kilka km, i niestety nie znaleźliśmy jego kontynuacji.
Miasteczko leży nad rzeka Severn (która je często zalewa) i może pochwalić się okazałą katedrą z 12 wieku. Imponujące jest również wnętrze katedry z witrażami, organami, grobowcem brata króla Henryka 8 i króla Jana. Warto było wykupić pozwolenie na robienie zdjęć (3 funty).
W centrum jest też uliczka z domami w stylu Tudorów i liczne budynki w których mieściły sie kiedyś zakłady produkującą chińską porcelanę.
Z Worcester pojechaliśmy obejrzeć ruiny dworku na wsi, dawne miejsce wystawnych przyjęć śmietanki towarzyskiej. W 1937 roku część budynku spłonęła w pożarze i właściciele go porzucili. Mimo tego wciąż wygląda malowniczo na tle rozległych łąk i odrestaurowanych ogrodów. O 15-tej i 16-tej uruchamiana jest fontanna, która skupia wszystkich zwiedzających.
Na szczęście było ich bardzo niewielu i mogliśmy sobie spokojnie pospacerować i pooglądać wszystko co nas interesowało.
Barokowy kościółek tuż obok też wart był zobaczenia, pani, która go pilnowała widząc nasze zainteresowanie wpuściła nas nawet na balkon, w którego mogliśmy zrobić lepsze zdjęcia.
Wycieczkę zakończyliśmy herbatą w kawiarence nieopodal.