W poludnie pojechalismy do Parku Narodowego cinque Terre. Park jest wpisany na liste UNESCO i obejmuje 5 wiosek i gorzyste wybrzeze ktore stanowia czesc riwiery liguryjskiej.
Podczas kupna biletow kasjerce udalo sie skutecznie wyprowadzic mnie z rownowagi. Grzecznie, swoim lamanym aczkolwiek zrozumialym wloskim poprosilam ja o 4 bilety do Riomaggiore (tak naprawde wystarczyloby 5 slow: 4, bilety, Riomaggiore, dzisiaj, prosze). Kobieta jednak nie docenila moich wysilkow i zaczela mnie przedrzezniac do siedzacej obok kolezanki. Uprzejmie spytalam czy zna angielski i kiedy potwierdzila wspielam sie na wyzyny moich umiejetnosci i poprosilam znowu o bilety. Pani mina zrzedla i patrzac sie gdzies na bok (juz nie w strone kolezanki) dokonczyla transakcje po wlosku. Niezwykle uprzejmie jej podziekowalam nie wspominajac ani slowem, ze wysilki obcokrajowcow probujacych sie porozumiec w lokalnym jezyku powinno sie doceniac.
W Riomaggiore zaczyna sie szlak, ktorym mozna przejsc wzdluz wybrzeza ( w obrebie Parku) przez wszystkie 5 wiosek. Z Riomaggiore do kolejnej wioski, Manarola, prowadzi najbardziej uczeszczana czesc szlaku, Via d'Amore ( ulica milosci). Ludzi tam bylo mnostwo, wiec raczej malo romantycznie, ale im bardziej oddalalismy sie od Riomaggiore tym ludzi bylo mniej.
Doszlismy do Vernazza, przedostatniej na szlaku, obejrzelismy zachod slonca i wrocilismy pociagiem do Sestri.
W kazdej wiosce jest ciekawie i warto poswiecic troche czasu na ich zobaczenie. Sa to miescowosci portowe, osadzone na skalach tuz nad morzem, z kolorowymi domami i waskimi uliczkami. Niesamowite, ze dzieki swojemu polozeniu udalo sie utrzymac ich "odludnosc".
Sciezki pomiedzy wioskami prowadza czasami bardzo blisko morza, czasami odbiegaja troche w glab ladu przez gaje oliwkowe, winnice i agawy.