Nigdy nie pojme logiki nazywania tutejszych miescowosci. Pojechalismy do Bidford-ON-Avon, nieopodal jest Stratford-UPON-Avon, troszke na zachod Back-OF-Avon. Pewnie jeszcze kilka moglabym znalezc, a chodzi po prostu o miejscowosci NAD rzeka Avon. Moze wlasnie na tym polega urok jezyka angielskiego, reguly sie zdarzaja, ale najerzone sa wyjatkami.
Do Bidford pojechalismy ochrzcic nowy samochod Andiego. Dzien byl sliczny, wiec na wycieczke popoludniwa nie trzeba nas bylo dlugo namawiac.
Wioska jest niewielka, przecieta wyzej wspomniana rzeka. Kilkuwieczny mostek jest tak waski, ze auta musza przejezdzac pojedynczo a piesi maja specjalne zatoczki, w ktorych chowaja sie przepuszczajac samochody. Miejscem do ktorego wszyscy zmierzaja jest olbrzymi parking po poludniowej stronie rzeki, gdzie spragnieni zieleni turysci siedza w samochodach i obserwuja rzeke i domy po drugiej stronie. Odwazniejsci siedza na rozkladanych krzeselkach a rosyjskojezyczni pala nawet grila podczas gdy ich kobiety griluja swoje ciala w zabojczych 21C.
Posiedzielismy nad rzeka, polazilismy dookola, zwiedzilismy "centrum", obejrzelismy kosciol i przez kilka rownie uroczych wiosek pojechalismy do Reddich. Stad juz malo malownicza droga wrocilismy do B'ham z zaskoczeniem stwierdzajac, ze przezylismy po raz kolejny szok kulturowy, wyjezdzajac tylko na kilka godzin