Wylot mielismy z Luton, więc samochód zostawilismy na parkingu przy lotnisku (parking wychodzi porównywalnie z dwoam biletami na National Express). Lot przebiegł wesoło, dzięki Stefkowi, który spał przez godzinę a potem chciał się z wszystkimi doookoła zaprzyjaźnić. Na szczęscie w ogóle nie płakał, co i my i wszyscy sąsiedzi docenili.
W Haugesund wylądowalismy po 14-tej. Tu tu tu tut!!!!!!!Welcome, you have arrived on another on-time flight! okazało się, ze jest słonecznie i cieplej niż w UK. Lotnisko jest obok morza i było dosyć wietzrnie, wiec lądowanie było trochę przerażające, strasznie rzucało samolotem tuż zanim dotknęlismy ziemii.
W wypożyczalni Hertza dostalismy Opla Corsę z automatyczną skrzynią biegów i krzesełko dla Stefka. Przez pierwsze kilkadziesiąt metrów przeżylismy 2 gwałtowne hamowania, dopóki Cezary nie zorientował się jak to auto się prowadzi, potem poszło już gładko. Zgodnie ze wskazówkami pana z wypożyczalni pojechalismy okrężną, ale tańszą drogą do Stavanger. Na wybrzeżu jest tu bardzo dużo mostów, tuneli i często trzeba przeprawiać się promami. Wszystkie te 'atrakcje' dosyć dużo kosztują. Pierszym promem płynęlismy na trasie nr 39, na odcinku Mortavika-Arsvagen. Za ok 30 min zapłacilismy 208 NOK ( norweska korona), czyli ok 115 zł. Ale okazało się, że przeprawilismy się na mała wysepkę, skąd mostami i tunelami, i trochę lądem dojechalismy do Stavanger.
W niedzielę sklepy w Norwegii są zamknięte, więc mielismy problem ze znalezieniem czegos do jedzenia. W końcu znaleźlismy jakies połącznienie sklepu i kawiarni, gdzie zostawilismy 250 NOK, dostając w zamian 3 hot dogi, 500 ml butelkę coli, dużą wodę i 2 calzone. Zjedlismy hot dogi, Stefek makaron ze słoiczka i pochodzilismy troche po centrum. wszystko tu jest bardzo czyste i zadbane, mało tego, w niedzielne popołudnie w ogóle nie było tu ludzi.
Nocleg znaleźlismy kierując się przewodnikiem LP.Bardzo popularne i najtansze, poza namiotem, są tutaj tzw hytta, domki kempingowe. W naszym było podwójne łóżko, stół+2 krzesła i kuchenka elektryczna, z której i tak nie moglismy skorzystać nie mając naczyń. Stefka mleko na kolację podgrzałam w gorącej wodzie we wspólnej kuchni mając swiadomosć tego, że będziemy musieli się trochę nagłowkować odn tego typu sytuacji w najbliższych dniach.
Ceny:
-Bilet Ryan air, którego cena wstępna wynosiła 120 funtów za nas troje (2 dorosłych+niemowle), po wszystkich opłatach i deklaracji wzięcia 1 sztuki bagażu kosztował prawie 300 funtów.
-Wypożyczenie samochodu na tydzień , 20% zniżki dla pasażerów Ryan air-225 funtów. Nie musielismy też płacić za krzesełko dla Stefka.
-Hot dog 39 NOK
-Domek na kempingu 480 NOK
-Prysznic 10 NOK