Wykorzystując bliskość granicy postanowiliśmy wjechać na teren Bośni i Hercegowiny. Pojechaliśmy do miasteczka Bihać, oddalonego od Chorwacji ok. 20 km. Po drodze minęliśmy kilka meczetów. Trafiliśmy na tajemnicze ( do teraz sie nie dowiedzieliśmy co to dokładnie było) posagi ułożone w kilka kręgów. Stoją one na jednym ze wzgórz kilka kilometrów od Bihac.
Bihac wywarł na mnie duże wrazenie. Poczułam się trochę jak na Ukrainie:)
Po chorwackiej stronie widzieliśmy kilka razy domy z dziurami po kulach, w Bihac jeden z bloków mieszkalnych był cały w dziurach. Mieszkali w nim ludzie, ale z zewnątrz wyglądał przerażająco. Blok ten stoi blisko meczetu, w samym centrum miasta. Podobno Koran zabrania przekształcania kosciołów w meczety, tutaj jednak zrobiono wyjątek.
W centrum ślady niedawnych walk widoczne są praktycznie na większosci budynków.
Spędziliśmy w BiH tylko kilka godzin, ale ja się już zdązyłam zarazić i przekraczając z powrotem granicę z Chorwacją obiecałam sobie tu kiedyś wrócić.
Wieczorem zostaliśmy znowu ugoszczeni sliwowicą. Gospodarze się do nas przyłączyli, miło i trudno jednocześnie sie nam trochę rozmawiało. Obydwie strony musiały się wspiąc na wyżyny swoich zdolności porozumiewawczych. Czasami musieliśmy rezygnowac z tematu, gdzyż po prostu nie potrafiliśmy wytłumaczyć o co nam chodzi.