Początkowe plany przynajmniej jednodniowego byczenia sie na plaży przedłożyliśmy nad zwiedzanie.
Rano poszliśmy zobaczyc centrum Porec, zjedliśmy tam tez późne śniadanie. Z wszystkich pizz/y ( nie jestem pewna co do liczby mnogiej słowa pizza) tą stawiam na pierwszym, honorowym miejscu.
Przy śniadaniu postanowiliśmy pojechać nad plitwickie jeziora, które są podobno jednym z najciekawszych chorwackich atrakcji.
Pierwszym miejscem, a w zasadzie miastem, gdzie się zatrzymalismy była Rijeka. Miasto jest duże, portowe, przemysłowe i niestety niezbyt ciekawe. Mając w perspektywie przeprawę przez góry nie chcieliśmy spędzać zbyt dużo czasu w korkach.Z Rijeki pojechaliśmy wzdłuż wybrzeża do Senj, gdzie skręciliśmy na wschód i rozpoczęliśmy żmudny i niezwykle malowniczy przejazd przez góry. Wtaczaliśmy się powoli na najwyższe z nich, aby znależć sie po drugiej stronie masywu w zupełnie innym krajobrazie. Z wierzchołka było widać morze i wyspy.
Na nocleg zatrzymaliśmy się u sympatycznych starszych ludzi we wsi Vrelo. Było to któres miejsce z kolei gdzie pytalismy, ale wszędzie było albo zajęte, albo drogo. Okazało się, ze bardzo dobrze tarfiliśmy bo starsi Państwo byli przemili i nieskażeni komercją. Do koalcji postawili butelkę śliwowicy i byli bardzo zadowoleni, że nam smakowała.