Przedpołudnie spędzilismy w drodze , mijając rozległe winnice.
Pierwszym co nas tam zaskoczyło była cena parkingu (1-24h/20 euro). wtedy przypomniały mi się opowieści mijego kolegi ze szkoły językowej, który pochodził właśnie z Wenecji i mówił, że miejscowi posługują się specjalnymi "kartami mieszkańca" dzieki czemu za wiekszosc towarów i usług płacą połowę oficjalnej ceny. Szybko przekonaliśmy się, że siec kanałow i uliczek jest nie do pokonania bez mapy. Uzbroiliśmy się więc w jedną i posiłkując się przewodnikiem zaczęliśmy iść w strone placu św. Marka.
Miasto sprawia rzeczywiście niesamowite wrazenie. Wygląda jak jeden, wielki zabytek. Wszędzie jest coś ciekawego. Kazdy budynek jest interesujacy. Kazdy ma mnóstwo detali, przy których warto się zatrzymać, żeby je obejrzec i sfotografować. W wielu domach na parapetach stoją doniczki i za oknami suszy się pranie:)Wiele z nich (domów, nie gaci) pomalowane jest na różne, kontarastujące często kolory. Wiele budynków niestety niszczeje. Podobno wilgoć jest zabójcą tych murów, stąd nierzadko można zobaczyć kawałki scian bez tynku.
Kanały wyglądają dokładnie tak jak na filmach, sa pełne długich, wąskich gondoli.W nich gondolierzy ubrani w bluzy w poprzeczne pasy, charakterystyczne czapki pokazują turystom (tym bradziej zamoznym, bo taka romantyczna przejażdżka słono kosztuje) uroki miasta.
Niestety im bliżej Placu tym bardsiej zwiedzanie przeradza się w siermieżne przeciskanie przez tłum. Trudno skupić się na podziwianiu kamiennic, skoro trzeba uważac, żeby kogoś nie stratować, albo samemu nie zostać stratowanym.
Na ulicach okalających Plac mnóstwo jest sklepów wsród których najwięcej jest tych z ubraniami swiatowej sławy projektantów mody.
Kiedy w końcu dotarliśmy do celu okazało się, ze nie bedziemy mogli zwiedzić Pałacu Dożów, bo właśnie skończyły się godziny zwiedzania.
Plac jest rozległy, mogą się na nim pomieścić tysiące ludzi i tyle samo gołebi. widocznie wszedzie w Europie, na każdym większym placu gołebie sa w zestawie obowiązkowym, mało tego, stanowią jeszcze atrakcję. W drodze powrotnej na parking (niedaleko dworca kolejowego) poszlismy inną trasa, zeby coś innego móc zobaczyć. Skusiliśmy sie tez na obiad w jednej z wielu restauracji, schowanej w jednej z małych uliczek.
Wyjechaliśmy z Wenecji późnym popołudniem i znaleźliśmy miły kemping niedaleko.
http://www.camping-fusina.com/