Śniadanie zjedliśmy na tarasie naszego GH. Zamówliliśmy soczki i po kilku minutach nieobecności chłopak z kuchni wrócił skądś ze świeżo wyciśniętym sokiem z ananasa (szaro-burym, nie żółtym i przepysznym):)
Po 10-tej zostaliśmy zaprowadzeni do biura gościa, który miał nam załatwic powolenia i bilety z Lukli to Kathmandu. Mimo, że po przeczytaniu wielu opowieści o kilkudniowych przestojach w Lukli przyjechaliśmy tu z zamiarem trekkingu w obydwie strony, daliśmy sie szybko przekonać. Związane jest to też z ubezpieczeniem, którego na wyprawy powyzej 2000 mnpm nie mamy. Głupia sprawa, ale niestety daliśmy ciała i zbyt późno zabraliśmy się za jego załatwianie. Rozumowanie Kumala z agencji ma sens. Twierdzi on, że mimo wykupienia ubezpieczenia na helikopter ratunkowy (mieliśmy zamiar wykupić) trzeba mieć karty kredytowe z kilkutysięcznym ($) limitem, bo inaczej nikt go nie wyśle bojąc się, ze rachunek nie zostanie pokryty.
Stwierdził, ze bilet powrotny z Lukli daje nam jakąś alternatywę "ucieczki" jeżeli zajdzie taka potrzeba.
Popołudnie spedziliśmy chodząc po Thamelu, gdzie jest nasz GHouse. stwierdziliśmy, ze nie ma sensu tak pierwszego dnia rzucać się na zabytki, skoro ulice same w sobie są dla nas niesamowitą atrakcją.
Cezary zdał egzamin z targowania sięi za 1150 NPR (nepalskich rupii) kupił kijki trekkingowe firmy Leki. Chciał koniecznie mieć z Nepalui całkiem sprawnie mu to kupowanie poszło. W mieście jest mnóstwo sklepów z odzieżą zachodnich firm, ale trudno wierzyć w ich oryginalność. Mają też mnóstwo pięknych ubrań, które w Londynie na Camden Town kosztowałyby majątek, a tutaj, jak się zdążyliśmy zorientować to kwestia kilku tys. rupii.
1 GBP=125 NPR
1$=75 NPR
Ok. 16-tej poszliśmy do biura Kumala, który miał już dla nas bilety lotnicze z Lukli (otwarte, ważne 25 dni), bilety na autobus do Jiri (na zwykły, bo na expres już nie było) i TIMS registration card ( za TIMS nas też skasował, a jak się później dowiedzieliśmy są w biurze dostaje się je za darmo!).
Powłóczyliśmy się jeszcze trochę po mieście (gubiąc się, bo mapa tutaj wymaga innego czytanie, bo ulice, są nieoznaczone) za punkty orientacyjne mając GH-y. na kolację poszliśmy do restauracji Bamboo, w której zjedliśmy ryż z kurczakiem, popijajac ja wodą z cytryną a Cezary piwem, całość za 700 NPR.
Potem poszliśmy zrobić zakupy na drogę do jednego z minimarketów (niedaleko Kathmandu GH). Zaopatrzeni w 5L. wodyi 3 opakowania nepalskich ciastek poszliśmysię spakować i przygotować do jutrzejszego wyjazdu. Po 20-tej poszliśmy spać. W UK w tym czasie była 17-ta ( a raczej 5pm). Ani śladu jet lagu. Zmeczenie zabija każde przyzwyczajenie.
Pierwsze wrazenia z Kathmandu?
Miasto jest bardzo głośne, każdy tu trąbi czym się da, rikszarze używają nawet pustych butelek po szamponach. Na wąskich uliczkach często postają korki, w jednym rzędzie zmieści sie conajmniej kilka motocykli, rowerów i pieszych. Wszyscy trąbią, ale nikt się nie denerwuje. Wieczorem nie ma prądu przez ok. 2 h, w większości sklepów na ten czas włączają generatory.