Dzisiaj rano mielismy pójść na Kala Pattar-szczyt z którego widać M. Everest, bo Everest mimo, że najwyższy od strony nepalskiej nie tak łatwo zobaczyć.
Niestety wczorajsza popołudniowa śnieżyca przeciągnęła się na dzisiejszy dzień i rano było biało dookoła. z zobaczenia Everestu i zejscia w stronę Namche nici. Okazało się, ze mamy cały dzień do zagospodarowania i brak pomysłow. Generalnie można stąd iść tylko w 3 kierunkach: w stonę Namche, bazy i na Kala Pattar...
Poszliśmy do sąsiednich hoteli zobaczyć czy mają na sprzedaż jakieś książki (przypomniało mi sie teraz, ze w Namche widzielismy "Samotność w sieci").W jednym mieli kilka, ale nic ciekawego. Weszliśmy na kawałek Kala Pattar, tak dla treningu, ale zniechęceni mgłą i śniegiem wróciliśmy do GH-u po 40 min.
Okazało się, ze z Lobuche doszła para, którą widzieliśmy w GH-sie w Dhukla. Okazało się, ze są z Danii i od 1-ego marca podrózują landloverem po Europie i Azji. Przejechali m.in. Polskę (zachwyceni bylo Krakowem), Turcję, Iran, Pakistan, Indie i tak dotarli do Nepalu. Dali nam namiary na swoją stronę internetową: http://www.himalaya09.dk/
Szli też z Jiri i okazało się, ze Kanadyjczycy z Sarą byli "już" w Bupsa:)
Po lunchu poszliśmy na mroźną sjestę do pokoju i zakimaliśmy trochę po to, zeby się obudzić i popędzić raz jeszcze na Kala Pattar, bo trochę się przejaśniło. Warto tu dodać, ze budynki tu poza kuchnią i jadalnia nie ma żadnego ogrzewania. W pokoju temperatura jest taka sama jak na zewnątrz i trzeba spać w ciuchach, skarpetkach i rękawiczkach.
Po 5-ciu min. zobaczyliśmy spacerujących NZ-ów i jako, że chmury zakryły już wszystko zeszliśmy do nich. Zaprosiliśmy ich na hot lemon po kolacji na karty w które zainwestowaliśmy dzisiejszego poranka. Czego nauczyliśmy się dzisiejszego wieczora? Po angielsku as to ejs nie ass:)