Dzisiaj planowaliśmy luźny dzień, twierdząc, że po ostatnich dniach się nam należy. Rano poszliśmy na tę samą ulice co wczoraj ( może nazywała się rzeźnicza, bo mnóstwo mięsa na stółach mieli tam), tym razem z aparatem. Ponieważ chodzenie z mapą nie ma tu sensu (ulice nie są oznaczone) postanowiliśmy sobie tak po prostu łazić, aż nam się znudzi. Tak też zrobiliśmy i zapuściliśmy sie w takie okolice, gdzie wzbudzaliśmy ogólne zaciekawienie i zdziwienie . Z mapy wynikało, ze nie powinniśmy przekraczać rzeki i jak juz do niej doszliśmy zaczęliśmy iść wzdłuż az tarfiliśmy do "miejskiej rzeźni" na świeżym powietrzu. Miejsca, gdzie bydło, skóry i kości wraz z muchami i okropnym smrodem mieszają się ze sobą- odechciało mi się miesa na kolację...
Na szczęście zobaczyliśmy stupę Swayambunath i poszliśmy w tamtą stronę. Po ok. półgodzinie dzoszlismy do wzgórza u stópktórego ciągnie się szereg dzwonków modlitewnych. Nawet bardziej niz dzwonki zachwyciły nas małpy biegające dookoła, szczególnie te bujające się na drutach wysokiego napięcia. Stupa rzeczywiscie jest bardzo duża, otoczona mniejszymi monumentami dookoła. Z liczby ludzi i nastroju porównalibyśmy to miejsce do którejś z naszych kalwarii.
Zeszliśmy w stronę Thamelu (okazało się, że weszliśmy "od tyłu" i nas nie skasowali), więc powrót na znajome uliczki odbył się szybko.
Powrót do dzielnicy dla turystów skończył sie zakupami, które sobie wczesniej już sobie obiecaliśmy. za 950 NRS kupiliśmy mi bluzkę i spódnicę, oprócz tego kadzidełka, 2 maski. Cezaremu koszulę i bluzę.
Kupowanie bluzy było najciekawsze, bo po odwiedzeniu wielu sklepów trafilismy do człowieka o imieniu Keshap (myślałam, że żartuje, ale dał nam swoją wizytówkę). Nie wypuścił nas dopóki nie kupiliśmy właśnie u niego. Cezary nie był przekonany co do fasonu i dzięki jego wahaniom cena z 2800 spadła do 1000 NRS. W międzyczasie weszła tam starsza Amerykana i mogliśmy się przypatrzec procesowi zakupów. Tradycyjne "jak Ci się podoba to sprzedam Ci po dobrej cenie" polegało na upchnieciu jej kurtki dla niemowlaka za 1400 NRS.
Na kolację zjedliśmy bułki, bo na obiedzie byliśmy w restauracji do której Cezary trafił wczoraj w nocy.