O 7.30 mielismy wyjazd naszym luksusowym autokarem. Tym razem nie było aż tylu dramatycznych zjazdów, ale trochę starsznie było. Szczególnie od strony licznych przepaści. W połowie drogi zatzrymaliśmy się w luksusowym Riverside Resort na luksusowym dhal bacie. Potem przesiedliśmy się do vana, który zawiózł się do wioski Sauraha na skraju Parku Narodowego Chitwan. Od razu obskoczyli nas naganiacze , ale po kilku minutach poddali się, jak im powiedzieliśmy, ze pójdziemy na nogach do centrum. Wg. jednego z nich miało nam to zająć ok. godziny. Po 15 min, doszliśmy do hotelu w którym mieli wolne miejsca. ceny tutaj za nocleg są bardzo wysokie w porównaniu z tymi w górach za to jedzenie przynajmniej o połowę tańsze i urozmaicone (pokój z łazienką kosztował 500 NRS). Pod wieczór pochodziliśmy po wiosce, zeby się zorientować co tu możemy robić i jak wejść do Parku. Ze żmudnego dochodzenia wyniknęło, że do dżungli nie możemy wejść na własną ręke, jedynie z przewodnikiem, płacąc 1200 NRS za przewodnika i 1000 NRS za bilety do Parku.
Śniadanie zamówliśmy na 6-tą rano pytając 5 razy czy to nie problem, ze tak wcześnie. Uspokojeni przez kelnera poszliśmy spać