Rano spóźniliśmy się kilka minut do biura, gdzie mieliśmy spotkać naszego przewodnika i jego pomocnika. Spóźniło się nasze śniadanie, ale że się robiło to nie chcieliśmy ani odwoływac ani iść głodni.
Pierwszym punktem wycieczki była przeprawa łodzią przez rzekę, wydrążoną z jednego pnia w której oprócz "kierowcy" zmiesciło się 8 osób. Po przeprawie weszliśmy do dżungli, gzdie pierwszymi zwierzętami jakie zobaczyliśmy były małpy. Po niedługim czasie zorientowaliśmy się, że zwierzęciem nr 1 do pokazania/zobaczenia jest nosorożec. Zamin jednak zobaczyliśmy "killera" (jak go nazywał przewodnik)poszlismy nad rzekę i tam był...krokodyl!!! Nie widzieliśmy go całego, ale prawie, jak się zwijał i wchodził do rzeki. Potem wystawił tylko nos ponad wodę, ale schował się jak podeszliśmy bliżej.
Polowanie na nosorożca zajęło nam dużo czasu. Jak w końcu przewodnikowi udało się ustalić gdzie się pasie musieliśmy go obejść i dojść w miejsce z którego w razie czego łatwo moglibyśmy uciec- w tym wypadku zeskoczyć z brzegu rzeki z którego on by nie zeskoczył.
Po pewnym czasie "killer" dał się podejść na ok 50m. Był dużo większy niż się spodziewaliśmy . W pewnym momencie pomocnik przewodnika wypłoszył go na polanę skąd lepiej go widzieliśmy, mieliśmy nawet okazję podziwiać go w truchciku. Niesamowite z jaką lekkością i garcją taki olbrzym moze biec.
Po lunchu (my przynieśliśmy owoce i bułki, panowie ryż) poszliśmy ogladać małpy, które żyją w spółce z jeleniami (małpy takie z czerwonymi pyskami- rano widzieliśmy makaki). Małpy zrzucają gałązki jeleniom i jak ktoś nadchodzi to robią harmider.Wtedy jelenie uciekają (chyba nie wiem co mają z tego małpy skoro to spółka). Jelenie rzeczywiscie tylko usłyszeliśmy bo nasz przewodnik się potknął. Małpy podniosły starszny wrzask, potrzęsły gałęziami i z setek pysków zostało widocznych tylko kilka. Potrzebowały kilku minut żeby zacząć na nowo skakać po gałęziach.
Potem długo chodziliśmy po lesie widząc czasami jelenie i przyglądając się bardziej dla odmiany drzewom i roślinkom. Poszlismy do jednej w wieżyczek pośrodku polany słoniowej trawy gdzie akurat pasły się słonice z małymi z ośrodka hodowli słoni. Podobno w ośrodku można sobie nawet pogłaskać, ale dorosłe mają łańcuchy na nogach. Tutaj pasły się razem tratując trawę i przenosząc dla zabawy chyba pnie niewielkich drzew. Każda mama nosiła na grzbiecie swojego opiekuna, który chronił się od słońca parasolką.
Po zobaczeniu słoni pochodziliśmy jeszcze po okolicy zahaczając o inną wieżyczkę, gzdie akurat odpoczywali czterej żołnierze. Broń leżała w zasiegu ręki i czułam się z tym dosyć dziwnie. Zawodowi żołnierze, jeśli wierzyć tym z wieżyczki mają się całkiem dobrze. Skończyły się walki z maoistami, czas pracy to 20 lat. Mogą w miedzyczasie wyjechać raz na roczny pobyt zagraniczny do tak atrakcyjnych miejsc jak Uganda, Syberia i kilka innych.
Ogladanie dżungli zakończyliśmy przeprawą przez rzekę. W biurze w którym wykupiliśmy spacer po dżungli umówilismy się na jutro na jeżdżenie na słoniu. Właścieciel biura bardzo nam się spodobał, bo jest uczciwy i na nic nas na siłę nie namawiał (ostatnie biuro po prawej stronie w strone rzeki).
Odkryliśmy w naszym Rainforest Hotel cudo kulinarne rodem z Indii- masala papad. Cienki chrupiący placuszek posypany ostrymi przyprawami, posiekaną cebulą, pomidorem i papryka. Pycha!
Kilka słow o samej wsi. To zuoełnie inne miejsce od wszystkich które dotychczas widzieliśmy. W porównaniu z tymi w górach to prawdziwy resort. Jest tutaj kilkanaście hoteli, z wielkimi podwórkami i zadbanymi ogrodami dookoła. Podobno jeszcze niedawno była to maleńka wioska z lepiankami ( które ciagle tu są dla kontrastu z hotelami). Przewodnik Kurczaba wspomina o kilku hotelikach i braku regularnej komunikacji. Teraz to miejsce zyje z turystów. Jest tu kilkanaście sklepów z pamiątkami, jedzeniem i agencje organizujące pobyt.
Rozrywki przez nie proponowane to m.in: spacer po dżungli (od 4 godz do kilkunastu dni), jeep safari, przejażdzka na słoniu, wycieczka łodką po rzece (1 godz- 300 RNS), kąpiel ze słoniem, wizyta w państwowym ośrodku hodowli słoni, wizyta w krainie 2000 jezior.