No i wielki dzień nadszedł . O 9-tej pojechaliśmy do domu Sukiego, gzdie miały się odbyć przedślubne obrzędy. Wszyscy już na nas czekali, wiec niezwłocznie usadzili Sukiego ubranego w białą, długą szatę na macie przed domem. Żółta papką z ziół kobiety posmarowały mu twarz, potem posmarowały siebie nawzajem a na końcu nas. Papaka podobno jest dobra na cerę, a w znaczeniu tej ceremonii miała symbolizować życzenia zdrowia.
Po papce przyszła kolej na olej ( tylko dla Pana Młodego). Rytuałom towarzyszyły cały czas dęcie w wielką muszlę i odgłosy jakie kojarzą mi się z Indianami atakującymi obóz wroga w westernach.
JAkis czas później na balkonie domu rodziców Sukiego kapłan odmówił mantrę w której uczestniczył tato Sukiego i Suki. Kapłan modlił się podając po kolei tacie różne produkty spożywcze, oraz kilka rzeczy których znaczenia nie znaliśmy (np. jakieś zioła i sznurek). Tato z kolei dotykał nimi czoła
pana Młodego powtarzając mantrę za kapłanem. Modlitwa zakończyła się przewiazaniem garści ziół na nadgarstku syna.
W południe była przerwa w obrzędach. Po obiedzie wszyscy poszli spać gdzie to było możliwe ( np. cezary znalazł sobie kawałek ocienionej podłogi na dachu)
Jako jedyną nieśpiącą osobę Suki zabrał mnie na spacer za wioskę. Jego okolice mają dobry klimat do uprawy ziemniaków, wieć zastalismy ludzi pracujących akurat przy zbiorach (ziemniaki kosztują w skupie 2 rupie/kg, czyli ok.15 groszy).
Potem poszliśmy zobaczyć cegielnię, ludzie pracują tam całymi rodzinami, przyjeżdżając z innych części kraju na 5 miesięcy. Mieszkają bardzo skromnie, pracują bardzo cieżko, ale cieszą się, ze mają pracę. Znoje wynagradzają sobie rozwiniętym życiem towarzyskim wieczorami.
Widząc mnie z aparatem pobiegli wszyscy w jedno miejsce i powiedzieli Sukiemu, żebym zrobiła im zdjęcie jak noszą cegły. Zanim doszliśmy wszyscy (w tym wiele kobiet) stali z ośmioma cegłami na głowie...
Niesamowite jest to w Indiach, ze każdy chce być sfotografowany. Ludize nie oczekują pieniędzy, sam fakt, ze ktoś im zrobił zdjęcie sprawia im wielką radość.
Kolejnym punktem programu była procesja kobiet i nasza do jednego ze satwów w wiosce a potem po "kapliczkach", które ludzie często mają przy domach.Cała wioska wyszła przed domy popatrzeć na nasz pochód. Przy każdym z czczonych miejsc Cezary i Fausto byli przywoływani, zeby zrobić zdjęcia.
W każdej z kapliczek zostawiliśmy "dary" w postaci odrobiny ryżu na liściu.
Po południu zaczęliśmy przygotowania do ślubu. Sukiego przycielem jest projektantem i wizażystą. Namalował nam henną wzorki na rękach i uczesał (rano jedna ze satrszych pań obmalowała nam stopy na czerwono) a kobiety pomogły nam ubrać nasze sari. W ponad 30-stopniowym upale noszenie materiału owiniętego kilkakrotnie wokól ciała zapowiadało się na katorgę,ale widzieliśmy jak bardzo to, że się ubieramy w ich stroje wszystkich ucieszyło (pomijając to, ze po raz kolejny wzbudziliśmy sensację).
Po zmroku kilkunastoma dżipami (wg. mnie wyglądaliśmy jak rosyjska mafia) pojechaliśmy do Kalkuty na ślub.
Uroczystość odbyła się w domu weselnym.
Nasze wejście wywołało spore zamieszanie. Przygotowano nam krzesła obok "stanowiska" Pana Młodego, fotograf i kamerzysta mierzyli do nas ze swoich narzędzi pracy podczas gdy za nami tłoczyło się jakieś 200 osób (z 500 zaproszonych). Chyba cała nasza dziwiątka była w szoku, na szczęście po jakimś czasie emocje trochę opadły i natężenie uwagi skupionej na nas trochę zelżało.
Wg tradycji Państwo Młodzi nie mogli się zobaczyć przed ślubem, więc Amrita była w pomieszczeniu obok. Przygotowanie jej do uroczystości zajęło dobre kilka godzin, misterny makijaż i olbrzymia ilość biżuterii są tu bardzo ważne.
Po posiłku, dokładnie o 1.20 nad ranem (tak pokazały gwiazdy) Amrita została wyniesiona ze "swojego pokoju" przez 4 mężczyzn . Siedziała po terucku na małej, kwadratowej deseczce. Twarz miała zasłoniętą liściem lotosu. Kilka razy została obniesiona wokół Sukiego i w końcu odsłoniła twarz.
Nastepnie obydwoje usiedli pod baldachimem, gdzie kapłan odmówił mantę błogosławiąc ich. Odprawił też podobny rutuał z pokarmem jaki odbył się rano z udziałem taty Sukiego. Pobłogosławił ich złączone i owinięte kwiatami dłonie i Państwo Młodzi wymienili się naszyjnikami z kwiatów, które zakładali sobie nawzajem na szyje. Na koniec Suki nałożył Amricie złotą bransoletke na rękę.
Byliśmy jednymi z niewielu świadków ślubu, gdyż tutaj sama ceremonia zaślubin nie jest dla gości tak ważna. Nie było nawet rodziców Sukiego (zwyczaj zabrania matce uczestniczenia w ślubie syna). Tutaj ślub to cały szereg obrzędów i akt finalizujący nie ma dla nikogo oprócz najbardziej zainteresowanych większego znaczenia.
Do hotelu dojechaliśmy o 5 rano.