Rano pożegnaliśmy zmęczonego Sukiego i pociągiem pojechaliśmy do Howrah, miasta oddzielonego rzeką od Kalkuty. Wujek Sukiego załatwił nam dzień wcześniej nocleg w dworcowym hotelu (tylko dla podróżnych z biletem kolejowym) wiec po zrzuceniu bagaży pojechaliśmy na miasto. Każdy z nas miał jakieś pamiątki i prezenty do kupienia, wiec po dojechaniu na New Market rozleźliśmy się po sklepikach. Po jakimś czasie spotkaliśmy się, zeby stwierdzić, ze powinniśmy takie zakupy zrobić w Rajastanie, gdzie wybór był większy i ceny niższe.
Dla odmiany poszliśmy odwiedzić dom Matki Teresy. Jej nagrobek jest udostępniony dla zwiedzających, można też zobaczyć malutki, skromny pokój w którym spała. W kilku pomieszczeniach udostępnione są fotografie przedstawiające jej życie i działalność. Siostry kontynują jej działalność, angażując w to m.in wolontariuszy z całego świata. Spotkaliśmy grupę Japonek, które przyjechały na kilka tygodni pomagać w szpitalu, a w księdze wpisów znaleźliśmy bardzo miły wpis Polki, która kilka dni wcześniej wyjechała po 2-miesięcznym pobycie.
Po południu pojechaliśmy zobaczyć najbardziej charakterystyczną dla miasta budowlę-Victoria Memorial Hall. Nie mogliśmy wejść do srodka, bo miała się tam odbywać jakaś impreza, więc zadowoliliśmy się spacerem po przylegającej łące.
Fausto umówił się z Tajwańczykami na wyjazd nocny do Varanasi, więc odwieźliśmy go na dworzec. Wsadziliśmy do pociągu i po krótkiej naradzie pojechaliśmy znowu na New Market mając wizję powrotu do domu beż żadnych souvenirów.
Po targach zdobyliśmy kilka rzeczy, które nam się spodobały, zjedliśmy kolację w restauracji obok i pojechaliśmy do dworcowego hotelu spędzić naszą ostatnią duszną i spoconą noc (prawdopodobnie w tym roku)