Tak nam zbieranie dobrze szło, ze wyjechaliśmy w południe. Chlopaki po wczorajszym ostatnim dniu w szkole były zmęczone i chyba nie mieli ochoty na żadne wychodzenie z domu, nie mówiąc już o przygodzie życia.
Pierwszym punktem programu było zwiedzanie Falkirk Wheel, takie magiczne cudo techniki, które przenosi łodzie 35 metrów z jednego kanału na drugi i bardzo ciekawie wygląda. Można tam spędzić pół dnia, wybierając wycieczkę łodzią, jest miejsce do zabaw dla dzieci i visitors centre (https://www.undiscoveredscotland.co.uk/falkirk/falkirkwheel/). Ja chciałam zobaczyć jeszcze metalowe konie, ale zasiedzieliśmy się przy tym kole i pojechaliśmy na nasz kemping.
Kemping okazał się wypieszczony jak z katalogu, w większości byli tam ludzie z kontynentalnej Europy, co sprawiło na nas wrażenie, że jednak wyjechaliśmy na wakacje za tzw. granice. Jako jedyni zrezygnowaliśmy z grilla na rzecz indyjskiego jedzenia na wynos ;)
Antkowi pokazałam na ich stronie kota i był smutny, bo kot nie był z kempingu. Dramatowi zapobiegł inny kot, który mieszkał nieopodal i dał się pogłaskać :)
Kemping Witches Craig, 23 funty za namiot, samochód, 2 dorosłych+2 dzieci