Podpięliśmy się do Oli, która jechała do Edynburga na urodziny Szarej.
W piątek w nocy wsiedliśmy w Londynie w "magabusa" znanego z najtańszych przejazdów po UK. Najtańszych no i najmniej wygodnych. Jechaliśmy cała noc, z przesiadką w Glasgow i na rano dotarliśmy do Ediego. Po przywitaniach i sniadaniu poszliśmy na zwiedzanie miasta.
Pomimo nienajlepszej pogody miasto prezentowało się bardzo okazale. Na początek poszliśmy "w góry" czyli sporej wielkości pagórki, które zobaczylismy z dziedzińca zamkowego. Tzw. Arthur's Seat (247mnpm) dało nam niezły wycisk, ale widok ze szczytu na miasto wynagrodził nasze trudy.
Wizytówką Edynburga jest zamek, zbudowano go na wysokiej,stromej skale, która podobno jest wygasłym wulkanem. U podnóża zamku jest bardzo ładny park. Poszlismy tez nad rzeke Forth, ktora kilka kilometrow dalej wpada do morza Polnocnego, zahaczajac po drodze o kosciol sw Idziego.
Wieczorem zeszli sie goscie i poszlismy na kilkugodzinne balety do australijskiego pubu.
Nastepnego dnia chodzilismy przez cale popoludnie po Starym Miescie, a jak zrobilo sie ciemno poszlismy obfotografowac zamek. O 21-ej wsiedlismy do autobusu do Londynu.