To byl chyba nasz najbardziej spontaniczny wyjazd. Rano poszlam na egzanim z angielskiego i jak juz bylam po Czarek zadzownil do mnie mowiac, ze sprawdzil opcje przejazdu do Calais. Byly jeszcze wolne bilety na popoludniowy wyjazd z Londynu. Kilka godzin pozniej przywiozl moje rzeczy i wsiedlismy do National Express jadacego do Dover.
Na prom weszlismy jako piesi pasazerowie, i kilkadziesiat minut pozniej zostalismy wysadzeni na terytorium Francji. Musielismy wziac taksowke, bo okolice portu okazaly sie malo przyjemne. Dojechalismy do zarezerwowanego hoteliku (ok 30 Euroza nas dwoje) i dowiedzielismy sie , ze nie mamy gdzie kupic jedzenia. We Francji bardzo malo sklepow jest czynnych w niedziele i w nocy. Poszlismy zwiedzac miasto( co jest nasza swojego rodzaju tradycja) a w powrotnej drodze kupilismy wino z hotelowego baru.
Rano zjedlismy rogalika popijajac go kawa i poszlismy zwiedzac miasto. Na poczatku natknelismy sie na jakies zawody, kolo Ratusza (srednia wieku uczestnikow byla chyba ok 8 lat) .
Potem poszlismy do portu, gdzie miejscowi lowili ryby na molo, mozna bylo tez kupic tam swieze ryby za cene 2-4 Euro za kg.
Calais slynie z porozrzucanych nad kanalem La Manche bunkrow. Wybralismy sie wiec na dlugi spacer plaza, zeby owe pozostalosci zobaczyc. Okazalo sie , ze jest ich co najmniej kilka i to w niezlym chyba stanie (tzn. nie rozpadly sie). Ogromne, klaustrofobiczne betonowe bryly, ktore byly kiedys schronieniem a zarazem punktem z ktorego zabijano kazdego kto sie pojazwil w odleglosci strzalu. Teraz niektore z nich osunely sie troche i stoja przekrzywione kilkadziesiat metrow od morza. Znalezlismy nawet polski akcent, na jednym z nich ktos narysowal polska flage i zostawil napis "Polska".
Spacer po plazy zajal nam kilka godzin i po powrocie do miasta poszlismy do portu na prom. Idac tam utwierdzilismy sie w przekonaniu, ze wczorajsza podroz taksowka byla rozsadnym posunieciem. Przechodzilismy kolo miejsca, przed ktorym nas wczoraj ostrzegano. Kolo jakis starych magazynow koczuja jacys jacys ludzie, podobno nielegalni imigranci. Dziwne i troche przygnebiajac miejsce.
W Dover wsiedlismy do autokatu i pojechalismy do domu.