No i znowu zamiast jak porządni ludzie siedzieć w niedzielę w domu przed telewizorem, którego nie mamy, wyciągneliśmy rowery w celu zwiedznia okolic.
Na pierszy ogień poszła znana już nam trasa do W'hamton, więc dojechaliśmy tam dosyć szybko. Pojechaliśmy kanałem na drugą stronę miasta gdzie wjechaliśmy na scieżkę rowerową, która powstała na miejsce dawnych torów kolejowych. Jedyne co zostało po dawnych czasach to stare, opuszczone stacyjki.
Ściezka (Smestow Valley Leisure Ride) ma ok 10 km dlugosci, w wiekszosci wiedzie przez las, jest szeroka i zadbana (chociaz atrakcje w postaci blota i kaluz tez sa). Konczy sie w miejscowosci Wombourne, skad do Stourton pojechalismy wzdluz kanalu.
Ciagle mnie zachwyca zycie Brytyjczykow na barkach. Jest to dosyc rozpowszechnione zjawisko. Barki sa zadbane, czesto ladnie i ciekawie pomalowane a ludzie przyjazni.
Na rozgalezieniu kanalow pojechalismy w strone Dudley, tu zaczely sie schody, czyli sluzy, musielismy czesto podjezdzac pod gore, dopoki nie dojechalismy do miasta. Przypadkowo wyprzedzony czlowiek wytlumaczyl nam jak mamy dojechac do Dudley port skad mielismy wrocic do domu. Pojechalismy we wskazanym kierunku i za jakis czas stanelismy przez tunelem, przy ktorym nie bylo przejacia dla pieszych. W momencie kiedy mielismy wyciagac mape ten sam starszy pan nas dogonil mowiac ze zle pojechalismy i ze on z checia pokaze nam droge. Zapewnieni, ze nie robimy problemu zgodizlismy sie i w trojke pojechalismy do innego tunelu, ktory chodnik mial. Pan wytlumaczyl nam, ze mozna pojechac droga tylko tzeba wspinac sie pod gore, lub mozna przejac przez tunel, ktory ma ok. 2700m i zadnego swiatla w srodku. stiwrdzilismy ze z checia sprobujemy tunelem, wiec on powiedzial, ze sam by sie bal, ale z checia sie z nami wybierze. Wjechalismy w tunel, ale po ok 50 m. Cezary walnal ramieniem w sciane i zaczelismy prowadzic rowery. Chyba wtedy naprawde zrozumialam co to znaczy dostrzegac swiatelko w tunelu:)Przeprawa zajela nam chyba ok pol godz. Z nadprzeciwka po pewnym czasie nadjechali z czolowkami 2 kolesie a pozniej piecioosobowa grupa (w tym 2 malych dzieci). My przyswiecalismy tylko komorka.
Kilka kilometrow za tunelem pozegnalismy pana, ktory jak stwierdzil odrobil wizyte na silowni (pewnie za kilka dni) i popedlowalismy do domu.
Nie obylo sie bez incydentów, Cezary zaliczyl mierzenie glebokosci kanalu przy przechodzeniu (niewlasciwym) kolo (zamiast przez) jednej z licznych bramek na sciezce. Ja wywalilam sie usilujac wyciagnac sobie wyimaginowana muche z oka kilomert od domu.