Rano po kolejnej nieudanej próbie dodzwonienia się poszliśmy jednak do Phortse Thenga spytać od MP3. Droga w dół bez plecaków była bardzo łatwa.
Na miejscu okazało się, ku naszemu zaskoczeniu, że go znaleźli. CVhieliśy się jakoś odwdzięczyć, ale za bardzo nie wiedzieliśmy jak się zachować. Popularnej tu skrzynki na napiwki ( wielkości małego telewizora z wielką kłodą) akurat w tym przybytku nie mieli. Mamy nadzieję, ze mają swoją stronę internetową to chociaż bedziemy mogli napisać o nich kilka miłych słów.
Powrót do Dole też był łatwy. Po drodze spotkaliśmy Amerykanina pom.50a 60 lat, idącego w pojedynkę i dźwigającego własny plecak.
W Dole po herbacie zaczeliśmy wspinać się na znane nam z wczorajszej wycieczki wzgórze. dzisiaj, niestey, nie było to takie proste. Wycieczka w dół wbrew pozorom nas trochę wymęczyła i dzisiejszy etap okazał się z tego powodu bardzo wyczerpujący.
To niesamowite jak codziennie zmieniają się krajobrazy dookoła ns. Droga do Dole prowadziła przez las o przewadze rodondrenów. Za Dole drzewa jakiekolwiek się skończyły i ustąpiły miejsca jakimś niskim krzewinkom. Krajobraz stał się bardzo surowyi zaczął wiać naprawde zimny wiatr.
Jakoś powoli dotarliśmy do Machhermo, gdzie NZ-cy znaleźli nocleg w bardzo elegancko wyglądającym przybytku. Tutaj też zatrzymali się trzej starsi Słowacy przyprawiający nas swoimi rozmowami o głupawkę.
Zostaliśmy zaproszeni do namiotu medycznego (baraku bardziej) na pogadankę o chorobie wysokościowej. Punkt medyczny prowadzony jest przez lekarzy wolontariuszy, którzy dotarli tam wczoraj.
Kobieta z Nowej Zelandii i pan a Walii przyjechali to na prawie 3 miesiace chcąc pomagać turystom i ich tragarzom. Konsultacja dlka turysty kosztuje $50 , targarzy mają ją za darmo a Nepalczycy nietargarze za 20 Rs.
Pogadanka była ciekawa i zakończyła się badaniem poziomu tlenu wśród ochotników (100 Rs). cezary zgłosił się pierwszy i uzyskał bardzo dobry wynik-91 (w jakij skali to nie wiem), tyle samo co jeden z przewodników. Lekarz miał 74.
Jedyne do czego nas nie przekonali to Diomax. Cudowne lekarstwo, które łagodzi skutki choroby wysokościowej. Z tego co się zorientowaliśmy to wszyscy je mają w zanadrzu. Lekarze też biorą, na wszelki wypadek...
Tak umiliwszy sobie popołudnie wróciliśmy do hotelu i spędziliśmy wieczórw ewzglednie ciepłym salonie.
Zaobserwowaliśmy juz pierwsze kolekcje jaczej kupy. W rejonach gdzie nie rosną drzewa (których i tak nie możnaby wycinać) kupy jaka i gaz ( w butli a nie jaku) są jedynymi palnymi materiałami.Wygląda na to, ze zbieranie, formowanie i suszenie placków ( są różne szkoły-na ziemii, ścianach i dachach budynków gospodarczych, potem układane w okrągłe kopce) to ważny element życia tutaj.
Żeby rozpaliś w kozie kupą jaka trzeba ją polać naftą, co pewnie trochę neutralizuje odór kupy. Tak naprawdę to chyba one nie śmierdzą, chyba, że sie już przyzwyczailiśmy...