Geoblog.pl    lewuszki    Podróże    Nepal (2009)    w krainie świętych mężów
Zwiń mapę
2009
13
paź

w krainie świętych mężów

 
Nepal
Nepal, Kathmandu
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9216 km
 
Śniadanie to zakupiony wczoraj w nocy strudel jabłkowy. Wielka, ciężka buła-mało ciasta i dużo jabłek. Pycha!
Potoczyliśmy się na Durbar Square (plac królewski), podobno najczęściej odwiedzane miejsce w stolicy. Po drodze spotkaliśmy przewodnika, którego poznaliśmy w Gokyo. Spróbujemy się z nim skontaktowac przez facebooka jak wrócimy.
Durbar Sq. jest rzeczywiście olbrzymi. Jest to w zasadzie kilka, połączonych ze sobą placy (wstęp 300 NRS).
Weszliśmy na dziedziniec pałacu bogini Kumari. W tą szczególnie czczoną boginię wcielają się kilkuletnie dziewczynki, wybierane sposród rodzin złotników. Musi ona ściśle odpowiadać określonym kryteriom.
W dziedzińcu akurat robiliśmy zdjecia, kiedy ludzie opiekujący się pałacem kazali nam natychmiast przestać, bo bogini podeszła do okna. Rzeczywiście, ubrana w czerwono-złote szaty, bardzo bogate, umalowana tak, ze nie wiadomo jak naprawdę wygląda mała dziewczynka podeszła do okna. Popatrzyła na nas wpatrzonych w ciszy w okno, podniosła wolno dłoń i ...odeszła. Miejscowi byli w ekstazie i kazali nam też wrzucić datek do skrzynki-dla bogini oczywiście.
Po placu dorwali nas święci mężowie w liczbie 7 i jedna święta żona. Mnie już jeden wcześniej dorwał i naznaczył kropką na czole, wiec biegali za Cezarym. Kropki sobie nie dał zrobić, ale zdjęcie pt „moi nowi koledzy” ma. Kosztowało go to 5 rupii od głowy na zdjeciu (na początku chcieli po 200, ale udaliśmy, że żart nas rozbawił, więc oni zrobili to samo).
Z Jamalu pojechaliśmy do Pashupati, kompleksu świątyń hinduskich, niestety do większosci z nich mogą wejść tylko wierzący. Na pozostałą część musieliśmy wykupić bilety po 500 rupii za osobę. Rzeka nad którą są świątynie jest podobno dopływem Gangesu i tutaj też odbywa się palenie zwłok.
Usiedliśmy na schodkach po drugiej stronie rzeki mając dobry widok na stanowiska na których odbywea się kremacja i spedziliśmy sporo czasu przypatrując się kilku rytuałom jednocześnie w róznych stadiach. Najpierw układane są duże kawałek drewna, na kształt łóżka. Na nim złozone jest ciało owinięte w pomarańczowe szaty. Ubrania zmarłego lądują w rzece. Koło głowy umieszczane są i podpalane kadzidełka (nieodłączny element codziennego życia). Ciało zostaje przykryte warstwą drewna i słomy i podpalone. Cała ceremonia aż do wrzucenia szczątków do rzeki trwa ok. 3 godz.
Trochę nas zdziwiło, że każdy może przyjsć i popatrzeć na coś tak osobistego. Zaraz za stanowiskiem do palenia jest ławeczka na której siadają żądni zdjęć i wrażeń turyści. Najwidoczniej nikomu to nie przeszkadza. Oprócz rzeszy turystów są tu miejscowe dzieciaki, które bawią się i hałasują. Akurta skakały nago do rzeki do której spłukiwane są popioły.
Po drugiej stronie mostku jest punkt medyczny i tam też leżały 2 ciała (na zewnątrz). Połaziliśmy po okolicy i jak wróciliśmy to pojawiło się nowe. Ktoś z otaczającego tłumu włożył rekawiczki i odłączył jakieś wężyki z woreczkiem. Potem umył ręce w rzece.
Muszę się zgodzić z przewodnikiem, ze będę pamiętać to miejce na długo. Okazja uczestniczenia w takiej uroczystości jest wyjatkowa i przerażająca jednocześnie. Ja osobiście nie chciałabym żeby tłumy obcych mi ludzi przygląday się jak mnie np. ktoś przebiera.
Wieczorem poszliśmy na łowy do dwóch piekarni, udałos sie nam zdobyć bułki z warzywami, pączki z dżemem (jak u mamy) i sernikiem. Na pożegnanie kupiliśmy sobie tez 3 San Miquele, które spożyliśmy przed telewizorem. Tak się dowiedzieliśmy z CNN, że w Polsce jest atak zimy.
******
C jak ceny
W Kathmandu ogólnie bardzo niskie. GH-sy to kwestia kilku dolarów za noc. Nasz przy pierwszej wizycie kosztował 10, następne 8 (i jeszcze nam bagaż za darmo przechowali). Podobny pokój w Chitwan to 500 rupii (ok.7 dolarów). W górach 100-200 rupii.
Jedzenie i napoje są tanie w stolicy i Chitwan (na Thamelu jest nawet kilka mini-marketów). W restauracjach za 100-150 rupii mozna dostać ryż z warzywami, herbate za ok. 20 rupii, colę z butelki za 40-60.
W górach im dalej od Jiri tym ceny były wyższe
papier toaletowy stolica 15 NRS, Gokyo 150 NRS
litr wody 10NRS/250 w Gorak Shep.
owsianka 70NRS/160 Gorak Shep
hot lemon 15/65 Gokyo (hot mango w Gokyo było przepyszne)
omlet (2 jajka) 60/180
Owoce w wysokich górach były niedostępne zupełnie. Można jedynie kupić owoce z puszki w syropie za ok. 200 NRS

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (56)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
lewuszki

Ania, Cezary, Stefek i Antoś
zwiedzili 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 279 wpisów279 93 komentarze93 2420 zdjęć2420 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.06.2016 - 13.10.2018
 
 
20.07.2018 - 04.08.2018
 
 
04.08.2017 - 14.08.2017