W nocy sporo padalo, ale mimo chmur rano deszczu nie bylo. Dzisiaj mielismy w planie troche pochodzic. Pojechalismy wiec do Coniston, polozonego nad jeziorem o tej samej nazwie i otoczonego gorami. W informacji turystycznej nabylismy kilka mapek z proponowanymi trasami spacerow w niedalekiej okolicy. Ze wzgledu na piszaca te slowa i Andiego nie mogly byc to trasy bardzo trudne, wybralismy wiec spacer okolicznymi gorkami otaczajacymi jezioro. Tym sposobem obeszlismy kawalek jeziora i pochodzilismy troche po lesie (Grizedale Forest Park). Zajelo nam to rzeczywiscie kilka godzin, ale spokojnie mozemy obwinic za to "bramkarza" (Cezaremu bardzo ta rola przypadla do gustu, boje sie , ze przywiezie ja do domu), ktory na kazdej bramce jaka pojawila sie na naszej drodze kazal nam sie wykazywac wiedza. Dobra odpowiedz pozwalala nam przejsc na druga strone, zla wymagala bardziej skomplikowanych zabiegow negocjacyjnych.
Zwiedzanie okolicy zakonczylismy w kawiarence w miasteczku, skad pojechalismy z powrotem do Raverigg.