Kilkanaście kilometrów za miastem postanowiliśmy dowiedziec się więcej na temat owych tajemniczych nuragów-pojechaliśmy do miasteczka Villanova Monteleone, niedaleko którego znajduje się muzeum archeologiczne pod gołym niebem (bilet 2,5 €). Chyba o tej porze roku nie bylo to często odwiedzane miejsce, bo człowiek który nadzorował wykopaliska i pracował jednocześnie jako przewodnik nie mógł się naszą obecnością nacieszyć. Dowiedzieliśmy się, że osada, ktorą odwiedziliśmy została założona ok. 900 lat p.n.e. Ludzie, którzy tam mieszkali mieli doskonały widok z wysokosci ok 550 m.n.p.m na morze i okoliczne wzgórza.
Potem pojechaliśmy w stronę Bosa, pochodziliśmy po miasteczku, obejrzeliśmy górujące nad okolicą ruiny zamku i pojechaliśmy w głąb wyspy. Naszym zamiarem było przejechanie jej na drugą stronę. Okazało się to wcale nie takie proste, gdyż górzyste tereny nie sprzyjały rozwijaniu prędkości. Najbardziej przerażajace były wjazd i wyjazd z miasteczka Nuoro. W tamtych okolicach jeźdźi się dosłownie zygzakiem, mając po obu stronach przepaście. Późnym wieczorem dojechaliśmy do Orosei, gdzie znaleźlismy nocleg w hotelu. Przecinając wyspę mieliśmy wrażenie (będąc w głębi ladu), że przeskoczyliśmy do innego, jakiegoś północnego kraju. Roślinność i pogoda były zupelnie inne niż nad morzem, tylko nuragi przypominały, że to ciagle Sardynia.