Wieczorem dotarliśmy do Sturova skąd przez most na Dunaju przeszliśmy do Esztergom na Węgrzech. Miasteczko słynie z olbrzymiej, górującej nad nim bazyliki, której nie dane nam było niestety zwiedzić, bo zamknęli nam przed nosem kantor. Pokręciliśmy się chwilę po mieście i poszliśmy na wylotówkę do Budapesztu szukając po drodze łączki do przenocowania. Jeden z przejeżdżających samochodów zatrzymał się, więc wsiedliśmy i na migi staraliśmy się wytłumaczyć dokąd zmierzamy. Nie potrzebowalismy dużo czasu, żeby zauważyć i poczuć, że kierowca jest pijany. Wiózł nas nie wiadomo dokąd i w kółko powtarzał coś co brzmiało mniej więcej jak”heme motok?”.W końcu przyszło nam do głowy, że pyta nas o to skąd jesteśmy, Jak usłyszał „Kraków” ucieszył się i zaczął do nas mówił łamaną polszczyzną. Okazało sie ,że jego żona była Polką spod Nowego Targu. Wytłumaczyliśmy mu, ze chcemy się gdzieś rozbić na noc, więc odwiózł nas do miejsca z którego nas zabrał i pokazał miejsce, nad Dunajem gdzie jest spokojnie i tylko „rybary”przychodzą.