Geoblog.pl    lewuszki    Podróże    Podróż poślubna (2003)    jaskiniowcy i McDonalds
Zwiń mapę
2003
10
sie

jaskiniowcy i McDonalds

 
Słowenia
Słowenia, Goriče
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1345 km
 
Lublana okazała się bardzo małym jak na stolicę miastem.O jej zwiedzeniu marzyłam od dawna bedąc pod wrażeniem książki ”Weronika postanawia umrzeć”. Najbardziej zapadła nam jednak w pamieć malutka fontanna przedstawiająca grube, brykające koniki w miejscu którego nie byłabym w stanie drugi raz odszukać.
W południe pojechaliśmy pociągiem do miejscowości Postojna, w której znajduje się najwieksza udostepniona turystom jaskinia na swiecie(http://www.postojnska-jama.si/en-index). Na początku jedzie się przypominającymi te z wesołego miasteczka wagonikami. Po ok 10 min dojeżdża się do miejsca, gdzie są przewodnicy( każdy prowadzi grupę w innym języku). My prawie cały czas szliśmy na końcu, bo nie można było tam robić zdjęć a my jednak bardzo chcieliśmy miec jakieś( i tak bez lampy, wiec nie przesadziliśmy bardzo). Ogólnie miejsce naprawde warte polecenia, wszędzie stalaktyty i stalagmity(pokłony dla tych ktorzy pamiętają ktore są które). Miejscami czułam się jakbym była w jakiejś olbrzymiej makutrze po której scianach spływają cienkie stróżki masy kakaowej. Jedynym minusem jest nadmierna popularność tego miejsca.
Po zwiedzeniu jamy (po słoweńsku jaskini) poszliśmy na piwko a potem łapac stopa w kierunku granicy z Włochami. Staliśmy długo i kiedy już wypatrzyliśmy miejsce na nocleg zatrzymał nam się gość który jechał do Gorice, miasteczka przy granicy. Przyjechaliśmy jak już było ciemno i ok. godziny musieliśmy iść do przejścia. Jak już tam dotarliśmy to na pierwszych szlabanach nikogo nie było, przeszliśmy je więc bokiem. Przy drugich siedział Włoch i przez granicę nas nie przepuścił, mówiąc, że to jest autostrada i na pewno bedziemy łapać jak przejdziemy kawałek. Nie dał się przekonać, że chcemy znaleźć nocleg i łapać rano. Poszliśmy więc z powrotem, ale to nie był koniec niespodzianek. Po ok 50 metrach ktoś na nas... zagwizdał i zaczął coś krzyczeć. Wołał nas słoweński strażnik w celu wyjaśnienia, "że to nie jest McDonalds". Musieliśmy tłumaczyć ile mamy pieniędzy, skąd jesteśmy i dlaczego wracamy. Na początku wydawał się wkurzony, ale potem się śmiał. Perspektywa spania w krzakach przy samej granicy nie bardzo nam odpowiadała, więc znaleźliśmy motel w mieście(była już 23-a).
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
lewuszki

Ania, Cezary, Stefek i Antoś
zwiedzili 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 279 wpisów279 93 komentarze93 2420 zdjęć2420 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
01.06.2016 - 13.10.2018
 
 
20.07.2018 - 04.08.2018
 
 
04.08.2017 - 14.08.2017