Nasza odrobina luksusu potaniała rano dzięki kartom ISIC i wliczonemu w cenę śniadaniu.
Poszliśmy też jak nam kazał włoski strażnik na stację kolejową i pojechaliśmy ale...w odwrotną stronę. Wieczorem i rano namyślaliśmy się czy stać nas na Włochy i czy nie lepiej pojechać nad...Morze Czarne.
Cały dzień spędziliśmy w pociągu i dojechaliśmy wieczorem w pobliże granicy z Chorwacją. Tam stopem pojechaliśmy jeszcze kawałek i rozbiliśmy się w lesie nieopodal jakiegoś motelu.