Rano dojechaliśmy do Galati i złapaliśmy "płatnego stopa" do garnicy z Ukrainą. Gdy nam się juz zaczęło wydawać, że Rumunię mamy już za sobą okazało się, że jest to przejście rumuńsko-mołdawsko-ukrainskie. Miało to dla nas powazne konsekwencje, gdyż potrzebowaliśmy wizy na Mołdawię a na granicy nie było nikogo kto mógłby ją wystawić. Musieliśmy wróćcić do Galati i pojechać w stronę innego przejścia-Oancea. Tam okazało się, ze musimy granicę przejechac, nie ma ruchu pieszych. Po długich targach pojechaliśmy z mołdawskim taksówkarzem. Pani konsul była dla nas bardzo miła i z uroczym uśmiechem skasowała nas w imieniu swojej ojczyzny 60$ za dwie wizy tarnzytowe wazne 48 godz.!!! Taksówkarz zawiózł nas do najbliższego miasteczka-Kahul i obraził się, że nie chcemy jechać z nim do Odessy za 100$.