Pierwszą rocznicę ślubu uczciliśmy wyjazdem nad morze, do Brighton,miasteczka bardzo popularnego wśród londyńczyków. Miło było przejechać się pociągiem pośród zielonych pól, zycie w wielkim mieście strasznie męczy jesli się jest przyzwyczajonym do zieleni i przestrzeni.
Brighton okazało sie bardzo przyjemnym miejscem,jednak rzeczywiscie, jak słyszeliśmy dosyć tłocznym. Ze względu na typowo angielska pogodę stroje kąpielowe tylko się przejechały nad morze. Było zbyt zimno, żeby wejść do wody, ale milo było pospacerowac po plaży (kamienista, bez piasku niestety).
Uwagę przyciąga podobno słynne molo, an którym zbudowano wesołe miasteczko, jak się mielismy przekonać tak wyglądają wszystkie madmorskie miasta w WB. Plaza obowiązkowo jest "ozdobiona" tzw.pier, który często stanowi głowną atrakcję (z pewnościa sprawdza sie podczas niepogody).
Wracając ze spaceru przejechaliśmy się zabytkową mini-kolejką wzdłuż wybrzeża.
Najciekawszym bydynkiem w mieście jest Royal Pavilion. Wygląda bardzo egzotycznie, podobno jedyny taki w Europie,niewątpliwie jego pomysłodawca był zafascynowany architekturą wschodu.
Na zakończenie wycieczki poszliśmy na późny obiad do hinduskiej restauracji z serii naszych ulubionych ( "jedz ile możesz" za kika funtów).