Czarek chcial mi sprawić niespodziankę z okazji naszej rocznicy ślubu i kupił nam bilety do walijskiego, nadmorskiego miasteczka, Aberystwyth.
Po ponad 2-ch godzinach w pociągu dojechaliśmy do małego, zadbanego miasteczka w zatoce Cardigan. Pierwsze kroki skierowaliśmy na plażę i pomimo nie najcieplejszej wody odważyliśmy się wykapać.Miłym zaskoczeniem był brak ludzi dookoła pomimo słonecznej niedzieli. Poleżeliśmy trochę na plaży i poszliśmy na wzgórze Constitution Hill (100m). Z tamtąd rozpościera się widok na miasteczko i całą zatokę. Brzeg schodzi do morza stromym urwiskiem a dookoła kicają króliki. Po południu poszliśmy znaleźć coś do jedzenia i wylądowaliśmy w jednej z typowych brytyjskich jadłodajni na "fish'n'cips" i smażonym kurczaku.
Wiadomej, angielskiej jakości posiłek skonsumowaliśmy na plaży, popływalismy jeszcze trohce i poszliśmy obejrzeć ruiny zamku.
Poplątaliśmy się trochę po mieście( piekny jest tam budynek uniwersytetu) i poszliśmy na pociąg.