Planując niedzielę w niedalekich górych ze względu na typowo angielską pogode zmieniliśmy plany i pojechaliśmy do Bath (gdzie wedlug prognozy pogody miało nie padać).
Oli biedronką dotarliśmy do tego będącego na liście jednych z ważniejszych miejsc do zobaczenia w WB.
Miasteczko słynie z łaźni i kiedyś było bardzo popularnym pośród bogatych tego swiata. Teraz jest równie popularne pośród turystów.
Swietnie jest zorganizowane zwiedzanie łaźni, każdy kupujący bilet(10.5 funta) dostaje coś jakby słuchawkę telefonu, w której może wybrac spośród kilku jezyków. Spacerując po muzeum wstukuje się w słuchawkę numerek umieszczony przy danym eksponacie. W ten sposób każdy ma swojego prywatnego przewodnik, który nie zagłusza innych a w razie potrzeby powtórzy informacje.
Bardzo okazała jest katedra mieszcząca sie zaraz obok łaźni. Ładnie się prezentują okalające uliczki. Okoliczne kawiarnie i miejsca gdzie można coś zjeść też są warte polecenia, co nie jest takie oczywiste w WB.
Ciekawostką w Bath są posagi różnokolorowych świnek. To podobno dzięki swiniom właśnie odkryte zostały własciowości wód z których zasłynęło później miasteczko. Wystawa miała trwać przez całe lato a swinki zostaną sprzedane na aukcji. Wszystkie mają podobne kształty, i są pomalowane w najrózniejsze wzory. My spotkaliśmy między innymi "bath pig","dinopig" i "sky blue pig".
W poszukiwaniu zieleni poszliśmy do Victoria Park, przehodząc obok słynnego Royal Crescent.
Po południu w strugach deszczu wróciliśmy do Birmingham.