Z zachwytem przyjelimy propozycje Oli, zeby spedzic tegoroczna Wielkanoc gdzie za miastem skoro do Polski i tak nikt z nas na 4 dni nie pojedzie.
Do tegorocznej wycieczki dolaczyl tez Krystian.
Noclegi jak w ubieglym roku chcielismy zalatwic w jakims tanim miejscu.
Poniewaz nie zostalo nam nic innego (pozno sie wzielismy za szukanie noclegow) wyladowalismy gdzies w polowie drogi pomiedzy Ashbourne a Buxton w bunkhousie. Chatka nalezaca do "jaskiniowcow", czyli grotolazow,nie byla w najlepszym stanie, ale bylo tam dosyc cieplo, a co najwazniejsze byla goraca woda pod prysznicem.
Czwartkowe popoludnie i wieczor spedzilismy na przygotowywaniu jedzenia, ktore jak sie potem okazalo wystarczyloby na 2 osoby wiecej.
Wyjechalismy w piatek po 10-tej i po ponad 2 godzinach dotarlismy do "naszej" chatki. Korzystajac z faktu, ze nikogo oprocz nas tam nie bylo rozejrzelismy sie, wypakowalismy zapasy (zajmujac cala mala lodowke), zajelismy sobie lozka i pojechalismy zwiedzac okolice.
Pogoda, zgodnie z prognozami, nie byla po naszej stronie. Pierwszym naszym celem zostalo miasteczko Buxton, gdzie glownie chcielismy skorzystac z materialow Informacji Turystycznej. Dotarlismy tam , pozbieralismy interesujace nas ulotki, Ola kupila 2 broszury o mozliwych trasach wedrowkowych. Pochodzilismy chwile po Buxton i stwierdzilismy, ze skoro pada to pojdziemy zwiedzic jakas jaskinie.
Pojechalismy do "Blue John" cave, ktora byla nawet ciekawa, ale po zwiedzeniu slowenskich jaskin trudno zachwycac sie kilkucentymetrowymi stalaktytami.
Wyszlismy z jaskini i ciagle mzylo, postanowilismy sie nie dac pogodzie i wyjsc na najblizsza gorke, zwana Mam Tor. Podejscie bylo bardzo strome, lecz krotkie, wiec poszlismy na kolejna gorke, ale po pewnym czasie zrobila sie taka mgla, ze widzielismy tylko sciezke przed soba.
Wieczorem poznalismy pozostalych lokatorow chatki, polecili nam ciekawa trase na jutrzejszy dzien (i rozpalili w kominku w jadalni:))