Cezary w nocy nie czuł się najlepiej. Ostry posiłek i ponad 30-stopniowy upał nie podziałały na niego najlepiej. Mimo warstw farbek spalił wczoraj twarz i kark.
Zaspaliśmy na umówioną 6 godz. i spotkaliśmy się z pozostałymi na dworcu o 6.20, kilka min. później wsiedliśmy w autobus do Ajmer. Po 2,5 godz karkołomnej jazdy dojechaliśmy do celu.
W Ajmer znajduje się najważniejszy w Indiach meczet, który mozna też zwiedzać. Niestety nie można robić zdjęć. Weszliśmy na teren kompleksu z Olą i Cezarym (Fausto nie mógł wejść w spodenkach a Eirini została z nim). Pochodziliśmy chwilę i doszlismy do miejsca, gdzie starsi mężczyźni przebierali jakieś nasiona, po przeciwległej stronie siedział staruszek z Koranem. Zostaliśmy do niego zaprowadzeni, nasz przewodnik w kilku zdaniach opowiedział nam o meczecie kończąc opowieść podsunięciem nam pod nos książeczki gdzie musieliśmy wpisać kwotę datku (tak się dowiedzieliśmy, że właśnie coś wpłacamy).Daliśmy 100, 30 IRS nie wystarczyło, bo powiedział nam, ze Polska jest duzo bogatszym krajem niż Indie. Potem pokazał nam najważniejsze miejsce w świątyni, dokąd też moglismy, o dziwo, wejść.
Oprócz nas stały tam setki ludzi, większość z nich z koszami kwiatów na głowach. Ścisk był okropny i dojście do środka zajęło nam chyba z 10 min. Tam już była autentyczna masakra. Z wszystkich lał się pot nie mówiąc o strażnikach z kórych lało się litrami i którzy cały czas przepychali ludzi i krzyczeli. Atmosfera niewiel miała wspólnego z religijnym uniesieniem. Cezarego jeden z nich naciągnął na datek, mi się upiekło, bo do moich pleców był przyklejony ktoś kogo nie chcieli wpuscić. Uciekliśmy pierwszym mozliwym wyjściem, niewiele widząc z tego co się działo w środku (Ola zrezygnowała wcześniej)
Niedaleko od meczetu Dargah of Khwaja Muinud-din Chishti, z którego cudem udało się nam w końcu wyjść są ruiny innego meczetu, Adhai -din-ka-Jhonpra. Przeciskając się przez płynacy ze wszystkich stron tłum pielgrzymów poszliśmy właśnie tam. Ludzi na szczęście było mniej.
Ruiny robią nawet całkiem spore wrazenie misternością kamiennych napisów i rycin. W głownym budynku przyciągają uwagę bogato zdobione kolumny.
Idąc w stronę jeziora Agra Sagar znowu musieliśmy walczyć z oszołomionymi pielgrzymami. Posiedzielismy chwilę w cieniu nad wodą (niezbyt nas jezioro zachwyciło) i poszliśmy na dworzec. Ja chciałam bardzo pojechac do nieodległego Pushkaru, który z kolei jest ważnym miejscem pielgrzymkowym dla hindusów, ale byłam jedyna z grupy. Chciałam pojechać sama, ale chyba tylko wszystkich by to zestresowało, dałam sobie więc spokój.